Często idziemy za popędem uczuć naszych, zapominając, czy prawdziwie Boga mamy na celu, czy nasze czynności zgodne są z Jego wolą.
Niby to chcemy woli Bożej, ale tak manewrujemy, żeby wola Boża była naszą.
Ignacy Loyola (św.): Pragnienie mówienia o rzeczach Bożych
Zdarza się często, że Pan działa na naszą duszę poruszając ją i przynaglając do wykonania takiej czy innej czynności. Przemawia w głębi duszy bez słów, pociągając ją całą do swojej Boskiej miłości w taki sposób, że nie możemy się oprzeć temu Boskiemu działaniu, nawet gdybyśmy tego chcieli. To jego działanie skłania nas do całkowitego podporządkowania się przykazaniom, nakazom Kościoła oraz poleceniom naszych przełożonych. Charakteryzuje się ono pełnią pokory, gdyż ten sam duch Boski znajduje się we wszystkim.
Ale tu możemy się często mylić, ponieważ po otrzymaniu takiej pociechy lub natchnienia dusza pozostaje w stanie radosnego uniesienia. Nieprzyjaciel zbliża się wówczas pod osłoną radości i jasnych barw, by nam dorzucić coś od siebie do tego, co otrzymaliśmy od Boga, Pana naszego, i by wprowadzić do naszej duszy całkowity nieład i zamieszanie. Kiedy indziej znowu stara się pomniejszyć w nas działanie Boga przedstawiając nam różne trudności i niewygody, bylebyśmy tylko nie wypełnili całkowicie tego, co nam zostało ukazane. W tym wypadku konieczna jest znacznie większa uwaga niż w jakimkolwiek innym.
Często trzeba będzie powstrzymywać nieopanowane pragnienie mówienia o rzeczach Bożych, kiedy indziej znów wypadnie mówić o nich mimo, że nie będziemy czuć do tego ani skłonności, ani ochoty. W tym wypadku trzeba się bardziej liczyć ze słuchaczami niż z własnym pragnieniem. Jeżeli nieprzyjaciel usiłuje powiększyć lub pomniejszyć dobre myśli, jakie otrzymaliśmy pod wpływem działania Bożego, wówczas chcąc innym pomóc, powinniśmy postępować jak ktoś, kto przechodzi przez bród. Przechodzimy więc wtedy, gdy znajdziemy dobre przejście lub dobrą drogę albo też gdy widzimy, że będzie z tego jakaś korzyść. Gdy bród jest zamącony, gdy ktoś miałby się zgorszyć naszymi słowami, powstrzymujemy się, czekając na porę i chwilę bardziej odpowiednią do mówienia.
(List do s. Teresy Rejadell, 18.06.1536 r. [fragm.], św. Ignacy Loyola)
Kowalska Faustyna (św.): Maryjo, Matko moja i Pani moja
Maryjo, Matko moja i Pani moja, oddaję Ci duszę i ciało moje, życie i śmierć moją, i to, co po niej nastąpi. Wszystko składam w Twoje ręce, o Matko moja; okryj swym płaszczem dziewiczym moją duszę i udziel mi łaski czystości serca, duszy i ciała, i broń mnie swą potęgą przed nieprzyjaciółmi wszelkimi, a szczególnie przed tymi, którzy złośliwość swoją pokrywają maską cnoty. O śliczna Lilio, Tyś dla mnie zwierciadłem, o Matko moja.
(Dzienniczek 79, św. Faustyna Kowalska)
Maria Kandyda od Eucharystii (bł.):W Tobie moja przeszłość, teraźniejszość i przyszłość
O mój Umiłowany w Najświętszym Sakramencie, widzę Cię, wierzę w Ciebie! Chociaż ukryty przede mną za świętymi zasłonami Eucharystii, przez cyborium, przez drzwiczki, przez tabernakulum, przez kraty, przez mury: widzę Ciebie, a jeszcze bardziej w Ciebie wierzę! O święta Wiaro!
O moja Boska Eucharystio, moja droga Nadziejo, wszystkiego oczekuję od Ciebie! Od Ciebie spodziewam się: pracy nad moim uświęceniem, płomieni, które będą mnie trawić, i Boskich piorunów, które doprowadzą mnie do śmierci. Od Ciebie oczekuję Nieba. W Tobie moja przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. O słodka Nadziejo!
Jezu mój, tak bardzo Cię kocham! Jakże ogromną miłość żywię do Ciebie, o Miłości w Sakramencie Ołtarza! Serce rozpływa się z czułości do Ciebie. Chcesz, Panie, zbadać miarę mej miłości? Mierz! Ale kiedy wyda Ci się, że doszedłeś do końca, musisz zacząć na nowo, i to wielokrotnie! Zawsze!… Wybacz mi śmiałość, ale ja kocham Cię miłością nieskończoną!
Matka Teresa z Kalkuty (bł.): Boję się wszystkiego z powodu swojej słabości – ale ślepo ufam Jego Wielkości.
Myśl o tym, że jestem niegodna wszystkich Jego darów dla mnie i dla moich dzieci, staje się coraz głębsza i wyraźniejsza. W moich rozmyślaniach i modlitwach, które są teraz bardzo pełne rozproszeń – jedna rzecz jawi się bardzo wyraźnie – moja słabość i Jego Wielkość. Boję się wszystkiego z powodu swojej słabości – ale ślepo ufam Jego Wielkości.
(„Pójdź, bądź moim światłem” [fragm.], bł. Matka Teresa z Kalkuty)
Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej (św.): Jestem spokojna, bo wiem, komu zawierzyłam
Ufam, że ksiądz się za mnie modli, czy tak? Jak jest ciężko sprawiać ból tym, których kochamy, ale to dla Niego! Gdyby On mnie nie wspierał, w pewnych chwilach pytam się, co by się ze mną stało? Ale On jest ze mną, a z Nim mogę wszystko. Dobrze jest zagubić się, zniknąć w Nim. Wtedy dobrze czujemy, że jesteśmy tylko maszynką, którą On wprawia w ruch, bo On jest Wszystkim! Stąd oddaję się i całkowicie powierzam temu Boskiemu Oblubieńcowi. Jestem spokojna, bo wiem, komu zawierzyłam. On jest wszechmocny. Niech więc kieruje wszystkim, jak Mu się podoba. Ja chcę tylko tego, czego On chce, pragnę tylko tego, czego On pragnie. Proszę Go tylko o jedno: abym miłowała Go z całej duszy, lecz miłością prawdziwą, mocną i wielkoduszną! (…) Wydaje mi się, że nic nie może odłączyć mnie od Niego, jeżeli coś czynię tylko dla Niego, zawsze w Jego obecności, pod Jego boskim wejrzeniem, które przenika duszę na wylot. Nawet wśród świata można Go słyszeć w ciszy serca, które chce należeć tylko do Niego!
(List do ks. kanonika Angles, 01. 12. 1900 r. [fragm.], bł. Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej)