Bóg jest Pełnią, w Nim zawiera się wszelka łaskawość. Lecz Jego wolą było stworzyć świat ku swej chwale. On jest wszechmogący, wszelki byt mógł zachować w sobie, lecz było Jego wolą, by wszystko się dopełniło przez stworzenia, którym dał początek. Wszyscy jesteśmy stworzeni ku Jego chwale – stworzeni, by pełnić Jego wolę. Tak i ja powstałem, by żyć i czynić to, co tylko mi zostało przeznaczone. Mam swoje miejsce w Bożym planie, w Jego porządku stworzenia, które nikomu innemu nie jest dane. Czy to w bogactwie, czy w niedostatku, czy jestem wzgardzony lub poważany przez ludzi – Bóg zna mnie i woła po imieniu.
Bóg stworzył mnie, bym wykonał dla Niego przeznaczoną mi służbę. Wyznaczył dla mnie pewną pracę, dla mnie – nie dla kogo innego. Mam swoją misję – możliwe, że w tym życiu nigdy nie poznam jej celu, lecz zostanie mi on wyjawiony w życiu przyszłym. W jakiś sposób moje istnienie jest konieczne dla Jego celów, jestem na właściwym miejscu, tak jak archanioł na swoim. Oczywiście, jeśli zawiodę, Bóg może powołać następnego człowieka, tak jak mógłby z kamieni uczynić potomstwo Abrahama. Lecz mimo to – mam udział w Jego wielkim dziele: jestem ogniwem w łańcuchu, węzłem łączącym osoby ludzkie. On nie stworzył mnie bez celu. Powinienem czynić dobro, powinienem wykonywać Jego pracę; powinienem być aniołem pokoju, głosicielem prawdy w tym miejscu, w którym jestem; czynienie tego nie powinno być jedynie moim zamiarem, lecz powinienem przestrzegać Jego nakazów i służyć Mu w swym powołaniu.
Dlatego powinienem Mu ufać. Kimkolwiek jestem, gdziekolwiek jestem, nigdy nie mogę być marnotrawcą. Gdy jestem w chorobie, może Mu służyć moja choroba; jeśli jestem w kłopocie, to i przez to mogę Mu służyć; jeśli jestem pogrążony w smutku, może Mu służyć mój smutek. Moja choroba, kłopoty, smutek mogą być przyczynami, koniecznymi dla osiągnięcia jakiegoś wspaniałego celu, który całkowicie nie zależy od nas. On niczego nie czyni na darmo; może przedłużyć moje życie, może je skrócić; On w zupełności wie, co czyni. Może wziąć moich przyjaciół, może rzucić mnie między obcych, może uczynić, że będę się czuł opuszczony i bez pociechy, może sprawić, że mój duch osłabnie i pogrąży się w niepewności, może ukryć przede mną przyszłość – lecz wciąż w pełni będzie wiedział, co czyni.
O Adonai, o Rządco Izraela, który strzegłeś i prowadziłeś Józefa niczym stado, o Emmanuelu, o Mądrości, Tobie się ofiarowuję. Ufam Ci zupełnie. Tyś jest mądrzejszy ode mnie – kochasz mnie bardziej, niźli ja sam siebie. Raczysz wypełnić mnie swymi wielkimi przeznaczeniami, czymkolwiek by nie były – działające we mnie i poprzez mnie. Urodziłem się, by Tobie służyć, by być Twoim, być Twym narzędziem. Pozwól mi zostać Twym ślepym narzędziem, Nie proszę, by widzieć, nie proszę, by wiedzieć – proszę, byś zechciał mnie używać niczym narzędzia.
(Meditations on Christian Doctrine [wyd. pol.: O krok bliżej… Medytacje], John Henry Newman)
Dodaj komentarz