Niedziela to czas powstrzymywania się od zużywania się wszelkich energii fizycznych. Człowiek odnawia się wtedy i nabiera energii duchowej poprzez głęboką łączność duszy z Bogiem, poprzez rozmowę z Nim, medytację i obrzęd ofiarny.
XX/XXI Wiek
Albert Chmielowski (św.): Żyć pod okiem Jezusa
Trzeba żyć pod okiem Pana Jezusa. Wystarczy jedno spojrzenie duszy na Niego, jedno słowo, myśl jak błyskawica, a to już jest modlitwa.
Zawsze się modlić. Nie prosić – to nic nie mieć.
Przez modlitwę siebie porzucić i wszystko stworzone, uspokajać się.
Albert Chmielowski (św.): Gorycze Serca Jezusowego i miłość krzyża
O, gdybyśmy mogli przez doświadczenie poznać zachwyt miłości świętych, wtedy kiedy byli upokarzani, wzgardzeni, cierpiący na zewnątrz i wewnątrz, aby tak poznali gorycze Serca Jezusowego, nabylibyśmy prędko umiejętności krzyża. Ale tę posiadają tylko serca kochające.
Kochać krzyż – co to? Czy zmienić naturę, żeby to co przykre było miłe, pocieszające to co smutne, przyjemne co przykre duszy i ciału. Nie. Znajdować pociechę uczuciową w cierpieniu ciała i duszy jest to cud, który Pan Bóg niekiedy sprawiał dla okazania Swej obecności w pokusach i męczeństwach, ale nie prawo.
Miłość krzyża nie jest czuła. Pan Jezus w Ogrojcu nie miał mniej miłości, jak na górze Tabor. Miłość krzyża opiera się na chęci podobieństwa z Chrystusem, na zgadzaniu się z Wolą Jego. Na zimno, niewzruszenie dusza się decyduje na nagi krzyż. Zapewne, że Bóg daje pociechy, potoki, rozkosze takie, że święte dusze skarżyły się niekiedy na nie, ale nigdy ich nie szukały i nie pragnęły, tylko krzyża; że jest naczyniem wybranym, ja mu okażę, jak wiele ma cierpieć. Najskuteczniejszy sposób chwały Boskiej jest cierpieć dla niej.
Pius XII (sł. Boży): Duchu Święty, udziel mi miłości do Najświętszego Serca Jezusowego
Przyjdź Duchu Święty i uczyń moje ciało swą świątynią.
Przyjdź i pozostań ze mną na zawsze.
Udziel mi głębokiej miłości do Najświętszego Serca Jezusowego, abym je ukochał z całego serca, z całej duszy, ze wszystkich myśli i sił swoich.
Oddaję Ci wszystkie władze mej duszy i mego ciała.
Panuj nad mymi namiętnościami, uczuciami, poruszeniami.
Przyjmij mój rozum i moją wolę, moją pamięć i wyobraźnię.
Duchu Święty, udziel mi obfitości Twej skutecznej łaski.
Obdarz mnie pełnią cnót.
Pomnażaj moją wiarę, wzmacniaj mą nadzieję, rozpalaj miłość.
Udziel mi Twych siedmiu darów, owoców i błogosławieństw.
Pozwól mi być Twoją świątynią i mieszkaniem całej Trójcy Przenajświętszej.
Jerzy Popiełuszko (bł.): Trzeba wyzbyć się lęku
ks. Teofil Bogucki: Ks. Jerzy Popiełuszko był kapłanem Bożym
Był kapłanem Bożym. Prostolinijnym, mądrym i dobrym. Był zawsze posłuszny władzy duchownej — gotów pójść wszędzie tam, gdzie go biskup pośle. Miał wiele uroku osobistego. Nie wszyscy wiedzą o jego ogromnym poczuciu humoru i żywym temperamencie. Zdobywał się niekiedy na fortele, którymi mnie zaskakiwał. Kiedyś pilnowany przez swych złych „aniołów stróżów” wymknął się im z przyklejonymi wąsami i brodą, i dotarł szczęśliwie do celu. W przeddzień porwania i śmierci pilnującym go zaproponował gorącą kawę na rozgrzewkę. Był oddany wszystkim. Najlepiej jednak czuł się wśród swoich – robotników z Huty Warszawa. Uciekał zaś z „warszawskich salonów”, do których był zapraszany. Zza stołów, przy których bywał pierwszym gościem, uciekał do „jeszcze ważniejszych spraw”. One to były przedmiotem zainteresowania nieżyczliwych mu ludzi. Nie żywił do nich nienawiści.
Miał wielu przyjaciół, którzy jakoś przeczuwali grożące mu niebezpieczeństwo i chcieli mu w jego odważnej misji stale towarzyszyć. Nie żądał jednak żadnej ofiary, która wiązałaby się z jego działaniem. Wyzbył się lęku. Pracował właściwie w pojedynkę. Jedno miał na uwadze – dobro Kościoła i Ojczyzny. Pragnął nieść pomoc potrzebującym, towarzyszyć szukającym, współcierpieć z cierpiącymi, kochać niekochanych, pokrzywdzonych. Nie ograniczał się do pracy w parafii. Ogarniał swym zasięgiem wiele ugrupowań społeczno-politycznych (…). Tym należy tłumaczyć jego szerokie kontakty z niewierzącymi.
Był zawsze otwarty na drugiego człowieka, nie wybierał, nie selekcjonował ludzi. Wielu pod jego wpływem odnalazło sens życia w małżeństwie, w rodzinie, w środowisku pracy. Dawał z siebie wszystko, przygotowując dorosłych do sakramentu Chrztu świętego. Bez reszty jednak oddany był robotnikom – ich sprawy „to było jego Westerplatte” – jak powiedział jeden z księży. Pierwszy zorganizował pielgrzymkę robotników na Jasną Górę. Prowadził ich w ostatnie niedziele września 1983 i 1984 roku. Drogi Krzyżowe, które odbywały się wówczas na Walach, zapadły wszystkim w pamięć. Czul się już wtedy nie najlepiej. Nękały go liczne dolegliwości, choć nie choroby przecież stały się powodem jego odejścia…
(Wspomnienia, ks. prałat Teofil Bogucki)