Powinniśmy kochać Boga nawet wtedy, gdy nas chłoszcze. Gdybym mógł nawet uchylić się od Jego sprawiedliwych ciosów, nigdy bym tego nie uczynił, pragnę zawsze i pod każdym względem żyć w posłuszeństwie Bogu.
Weronika Giuliani (św.): Krzyżom i próbom powinno przypisywać się wartość cennych kamieni i powinno się je uważać za wielkie przywileje
Pierwszy raz kiedy doświadczyłam jednego z tych zachwyceń, którym towarzyszą wizje, zdało mi się, że nagle zobaczyłam naszego Pana, niosącego ciężki krzyż i że On zaprosił mnie do dzielenia z nim tego cennego skarbu. Zostało mi to dane do zrozumienia nie za pośrednictwem słów, ale jakimś rodzajem wewnętrznego zakomunikowania. W tym samym momencie odczułam skrajne pragnienie cierpienia.
Nauczył mnie On tego, co następuje: został mi ukazany każdy rodzaj cierpienia, a w tej samej chwili wszystkie one były przemienione w najcenniejsze klejnoty, a wszystkie one układały się na kształt krzyża. Jednocześnie dano mi zrozumieć, że nasz Pan pragnął ode mnie czystego cierpienia; po czym natychmiast zniknął mi z widoku. Gdy odzyskałam zmysły, odczuwałam wielki ból w sercu, który nigdy już mnie nie opuszcza od tego czasu; co więcej zachowałam tak żarliwe pragnienie cierpienia, że byłabym gotowa przejść przez każdy ból i udrękę, jakie można sobie tylko wyobrazić. Zawsze od tego czasu powtarzałam sobie, że krzyżom i próbom powinno przypisywać się wartość cennych kamieni i powinno się je uważać za wielkie przywileje.
(Sprawozdanie duchowe, św. Weronika Giuliani)
Matka Teresa z Kalkuty (bł.): Z obfitości serca usta mówią
Jedynie kiedy zdajemy sobie sprawę z naszej nicości, naszej pustki, dopiero wtedy Bóg może napełnić nas sobą. Kiedy stajemy się pełne Boga, wówczas możemy dawać Boga innym, bo z obfitości serca usta mówią [por. Mt 12, 34].
(Pouczenia do Sióstr Misjonarek Miłości, 17.05.1978 r., bł. Matka Teresa z Kalkuty)
Gabriel od Matki Bożej Bolesnej (św.): Tajemnica powodzenia
Tajemnica powodzenia tkwi w przekonaniu, że jesteśmy tylko prochem; jeden tylko Bóg może podnieść nas z prochu i wesprzeć nasze wysiłki. Dopiero jeśli kto uzna, że jest głupcem, może stać się mądrym Bożą mądrością i zostać podniesiony do tronu duchowej potęgi.
(Dziennik duchowy [fragm.], św. Gabriel od Matki Bożej Bolesnej [wł. Franciszek Possenti])
Teresa od Dzieciątka Jezus (św.): Sama z siebie nic działać nie mogę
Odkąd pojęłam, że sama z siebie nic działać nie mogę, przestałam uważać, że powierzone mi zadanie jest trudne, poczułam, że muszę tylko jednoczyć się coraz mocniej z Jezusem, a reszta mi będzie przydana (por. Łk 10,41-42; Mt 6,33). (…)
Z oddali bowiem wspieranie dusz, pobudzanie ich do większej miłości Boga, kształtowanie ich według tego, jak On patrzy i myśli – to wszystko wygląda całkiem różowo. Lecz kiedy spojrzy się na to z bliska, to okazuje się, że jest dokładnie na odwrót, różowe barwy gdzieś znikają i ogarnia nas przekonanie, że czynić dobrze jest rzeczą równie niemożliwą, co nakazać słońcu, aby świeciło nocą….. Czujemy instynktownie, że trzeba całkowicie zapomnieć o własnych upodobaniach, o własnych koncepcjach, i prowadzić dusze tędy, którędy chce prowadzić je Jezus, nie próbując narzucać im naszej ścieżki.
Lecz nie to jeszcze jest najtrudniejsze, najwięcej kosztuje mnie baczenie na uchybienia, na najmniejszą niedoskonałość, i wydawanie temu walki na śmierć i życie. Odkąd jestem w ramionach Jezusa, postępuję niczym strażnik obserwujący wroga z najwyższej wieży warownego zamku; chciałam prawie powiedzieć: na nieszczęście dla mnie (lecz nie, to byłoby tchórzostwem), więc mówię: na szczęście dla moich sióstr. Nic nie uchodzi moim oczom; często dziwię się, że widzę rzeczy tak jasno. Rozumiem też, że prorok Jonasz wolał raczej uciec aniżeli obwieszczać zniszczenie Niniwy (Jon 1,2-3). Ja też wolałabym tysiąckrotnie przyjmować zarzuty aniżeli czynić je innym, lecz czuję, że to cierpienie jest rzeczą konieczną, jeśli bowiem powodujemy się jedynie odruchami natury, to komuś, komu chcemy uświadomić uchybienia, bardzo trudno będzie zrozumieć swój błąd. Gdyż powie sobie tak: Siostra odpowiedzialna za nowicjat ma po prostu zły humor i wszystko pada na mnie; a ja chcę przecież najlepiej!
Wiem dobrze, że twoje owieczki uważają mnie za surową. Gdyby czytały te słowa, to uznałyby pewnie, że wcale mnie nie kosztuje biegać za nimi, zwracać im uwagę surowym tonem, piętnując brud na ich pięknym runie, lub przynosić kłębek rozdartej przez nieuwagę wełny, zostawiony na cierniach przy drodze. Owieczki mogą sobie mówić, co chcą; w gruncie rzeczy czują, że je kocham prawdziwie, że nigdy nie postąpię jak najemnik, który na widok wilka zostawia stado i ucieka. Jestem gotowa oddać za nie życie, ale moje przywiązanie jest tak czyste, że nie pragnę, by o nim wiedziały. Nigdy, za łaską Jezusa, nie starałam się zdobyć ich serca, zrozumiałam, że moją misją jest prowadzić je do Boga i uświadomić im, że jesteś, Matko, na ziemi widzialnym Jezusem, którego winny kochać i szanować.
(Rękopis C [fragm.], św. Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza)
Marta Robin (sł. Boża): Wiara jest czymś cudownym
Wiara jest czymś cudownym. Wierzyć, nie widząc, bo Bóg tak rzekł. Wiedzieć, mimo że się nie widzi, wlewa to do duszy światło, wydobywające swymi promieniami z ciemności cały świat, który nosiliśmy w sobie, nie podejrzewając nawet jego istnienia. Przykład wiary budzi w ludziach zawierzenie.
(Słowa zebrane przez ks. Faure, 25.01.1931 r., Marta Robin)