Żyję nie żyjąc w sobie… (hiszp. Vivo sin vivir en mi), jedna z poezji mistycznych autorstwa św. Teresy od Jezusa. [Więcej …] ovideo: Teresa od Jezusa (św.): Vivo sin vivir en mi
Teresa od Jezusa (św.)
Teresa od Jezusa (św.): Gdzie jest jedna Osoba, tam są wszystkie trzy i nie mogą być rozdzielone
Tym, co mi się ukazało, były trzy odrębne Osoby, a każda z nich ma swoją własną postać i swoją własną mowę. Potem jeszcze, dla większego dostrzeżenia tej odrębności Osób, przyszło mi na myśl, jak tylko jedna Osoba Syna przyjęła ciało ludzkie. Osoby te miłują się wzajemnie, wzajemnie się jedna drugiej udzielają i wzajemnie znają siebie. Lecz jeśli każda jest odrębna, w takim razie jak możemy mówić i wierzyć, że wszystkie trzy są jedną istotą, co przecież jest prawdą wzniosłą i wielką, za którą gotowa jestem tysiąc razy ponieść śmierć? Takim sposobem, że we wszystkich trzech Osobach jest jedna wola, jedna wszechmoc i jedna, najwyższa władza. Tak, że żadna z nich nic nie może uczynić bez drugiej i jeden jest Stwórca wszystkich istot na świecie.
Czy mógłby Syn stworzyć jedną mrówkę bez Ojca? Nie, bo jedna jest moc Ich obu i tak samo i Ducha Świętego, tak, że jeden jedyny jest Bóg, cały Wszechmogący i wszystkie trzy Osoby są jednym Majestatem. Czy mógłby ktoś miłować Ojca, nie miłując zarazem Syna i Ducha Świętego? Nie, bo kto miły jest jednej z trzech Osób, jest miły wszystkim trzem i podobnie, kto obraża jedną, obraża wszystkie trzy. Czy może Ojciec być bez Syna i bez Ducha Świętego? Nie, bo jedna jest istota Boża, i gdzie jest jedna Osoba, tam są wszystkie trzy i nie mogą być rozdzielone.
Jakim więc sposobem widzimy jednak trzy Osoby odrębne i jakim sposobem ciało ludzkie przyjął tylko Syn, a nie Ojciec ani Duch Święty? Tego już nie rozumiem, niech to tłumaczą teologowie. To tylko wiem, że w tym dziele tak cudownym działali wszyscy Trzej i dalej się w to nie zagłębiam. Na samym początku myśl moja na tym się zatrzymuje, że wiem, iż jest to Bóg wszechmogący i że tak chciał, a więc i miał moc by tak uczynić, jak chciał i im bardziej to rozumiem, tym mocniej w to wierzę i tym głębsze dla Niego mam cześć i nabożeństwo. Niech będzie błogosławiony na wieki! Amen.
(Sprawozdanie duchowe, 22.09.1572 r. [fragm.], św. Teresa od Jezusa)
Teresa od Jezusa (św.): Na tej drodze znalazły rozwiązanie wszystkie moje nieszczęścia
Nie rozumiem, czego obawiają się ci, którzy lękają się rozpocząć modlitwę myślną, ani nie wiem czego się boją. Demon dobrze wie, co robi, wzbudzając ten strach, aby naprawdę wyrządzić nam krzywdę, gdyż wzbudzając te lęki, powoduje, że nie myślę o tym, czym obraziłam Boga, ani o tym, jak wiele Mu zawdzięczam, ani że istnieje piekło, i że istnieje chwała, ani o wielkich trudach i boleściach, które Pan przeszedł dla mnie.
Taka była cała moja modlitwa i taką była, gdy żyłam w tych niebezpieczeństwach, i o tym było moje rozmyślanie, gdy byłam w stanie rozmyślać; a bardzo często – przez kilka lat – bardziej zajmowało mnie pragnienie, aby skończyła się godzina, którą miałam dla siebie na przebywanie [na modlitwie], i wsłuchiwanie się, kiedy zegar wybije, niż inne dobre rzeczy; i wiele razy o wiele chętniej podjęłabym się najcięższej pokuty, która przyszłaby mi na myśl, zamiast skupienia się dla praktykowania modlitwy.
I nie ma wątpliwości, że demon – lub mój nielojalny [styl życia] – wywierał na mnie tak przeogromną presję, abym nie poszła na modlitwę, oraz odczuwałam taki smutek wchodząc do oratorium, że konieczne było, abym wspomogła się całym moim hartem duszy (który, jak mówią, miałam niemały, a jak się okazało, dał mi go Bóg o wiele większy niż spotyka się u kobiet, tyle tylko, że ja źle go wykorzystałam), abym przemogła się, a potem Pan już mnie wspomagał. A gdy przymusiłam się w ten sposób, cieszyłam się większym uciszeniem i odczuciem czułości, niż innymi razy, gdy już na wstępie miałam pragnienie odmawiania modlitw.
A zatem, jeśli Pan przez tyle czasu ścierpiał coś tak nielojalnego jak ja – i widać wyraźnie, że na tej drodze [modlitwy myślnej] znalazły rozwiązanie wszystkie moje nieszczęścia – to jakaż osoba, bez względu na to, jak złą by nie była, miałaby się jeszcze tego obawiać?
Teresa od Jezusa (św.): Chciałam pogodzić dwa przeciwieństwa
Żyłam najbardziej wyczerpującym życiem, ponieważ na modlitwie lepiej rozumiałam moje braki. Z jednej strony wzywał mnie Bóg, z drugiej podążałam za światem. Wielkie zadowolenie dawały mi sprawy Boże, a światowe trzymały mnie skrępowaną. Wydaje się, że chciałam pogodzić te dwa przeciwieństwa – tak wrogie jedno wobec drugiego – czyli życie duchowe z [szukaniem] zadowolenia, upodobaniami oraz rozrywkami zmysłowymi. Na modlitwie przechodziłam wielkie umęczenie, gdyż mój duch nie żył jako pan, ale jako niewolnik. I tak nie byłam w stanie zamknąć się w sobie (albowiem to był cały mój sposób postępowania, który zachowałam na modlitwie) bez zamknięcia razem z sobą tysiąca próżności.
(Księga mojego życia 7, 17 [fragm.] św. Teresa od Jezusa
Teresa od Jezusa (św.): Jak wielki skarb macie w tym świętym
Ubawiłaś mnie, córko, kiedy to bez powodu narzekasz, mając tam przecież mojego Ojca Jana od Krzyża, który jest wspaniałym i Bożym człowiekiem. Mówię Ci, moja córko, że odkąd nie ma go u nas, nie znalazłam w całej Kastylii kogoś takiego jak on, ani kogoś takiego, kto potrafiłby tak jak on rozpalić w gorliwym dążeniu do nieba. Nie uwierzysz, jakiej doznaję samotności z powodu jego nieobecności.
Zważ na to, jak wielki skarb macie w tym świętym. Niech wszystkie siostry w klasztorze z nim rozmawiają i mówią mu o sprawach ich dusz, a zobaczą, jaką korzyść wyniosą, jakich dokonają postępów w tym, co odnosi się do ducha i doskonałości; dzieje się tak, ponieważ nasz Pan udzielił mu do tego szczególnej łaski.
(List do bł. Anny od Jezusa, XI/XII 1578 r., św. Teresa od Jezusa)
Teresa od Jezusa (św.): Bądźmy wszyscy obłąkanymi z miłości do Tego, którego z miłości do nas takim nazywali
Błagam waszą miłość bądźmy wszyscy obłąkanymi z miłości do Tego, którego z [miłości] do nas takim nazywali. Skoro wasza miłość mówi, że mnie kocha, pragnę, abyś okazał mi to przysposabiając się do tego, aby Bóg uczynił ci ten dar, gdyż widzę bardzo niewielu tych, u których nie widziałabym nadmiaru [zdrowego] rozsądku w tym, do czego są zobowiązani. (…)
Chciałabym, abyśmy my pięcioro, którzy obecnie miłujemy się w Chrystusie tak się umówili – skoro inni w naszych czasach zbierają się w tajemnicy dla [występowania] przeciwko Jego Majestatowi i knucia nikczemności oraz herezji – że będziemy się starali zbierać się od czasu do czasu, aby nawzajem wyprowadzać się z błędu i mówić sobie, w czym możemy się poprawić i bardziej zadowolić Boga. Albowiem nie ma nikogo, kto by tak dobrze znał samego siebie, jak znają ci, którzy nas obserwują, jeśli robią to z miłością i troską o przyniesienie nam pożytku.
Mówię „w tajemnicy”, ponieważ nie używa się już tego języka. Nawet kaznodzieje tak układają swoje kazania, aby nie wzbudzać niezadowolenia. Mają [z pewnością] dobrą intencję i [ich] dzieło też będzie takie, ale w ten sposób niewielu się poprawi! Ale dlaczego – [pytam] – tak nieliczni są ci, którzy pod wpływem kazań porzucają swoje powszechnie znane wady? A wiesz, co ja o tym sądzę? [Dzieje się tak] dlatego, że ci, którzy głoszą kazania zachowują wiele przezorności. Nie [rezygnują] z niej na rzecz wielkiego ognia miłości Boga, tak jak Apostołowie, i dlatego ten płomień tak słabo rozgrzewa. Nie mówię, że musi on być taki [sam], jaki oni mieli, ale chciałabym, aby był większy niż ten, który widzę. A wiesz, wasza miłość, na co trzeba kłaść nacisk? Na to, aby mieli już niechęć do tego życia i w małym poważaniu dobrą opinię innych na swój temat, tak aby nie miało dla nich większego znaczenia, czy stracą ją całkowicie, czy też zyskają w zamian za głoszenie jakieś prawdy i obronę jej dla chwały Boga. Ponieważ ten, kto prawdziwie zaryzykował wszystko dla Boga, jednakowo znosi jedno i drugie. Nie mówię, że ja [już] jestem taka, ale chciałabym taką być.
Och, wielka wolności, [którą jest] uznanie za niewolę [tej konieczności] życia i przestawania [z innymi] zgodnie z prawami tego świata! Albowiem, gdy uzyska się ją od Pana, nie ma takiego niewolnika, który nie zaryzykowałby wszystkiego, aby wykupić siebie i powrócić do swojego kraju. A ponieważ to jest prawdziwa droga, nie ma co zatrzymywać się na niej, albowiem tak długo nie skończymy zdobywania tak wielkiego skarbu, aż nie zakończy się to nasze życie. Niechaj Pan okaże nam w tym swoje wsparcie.
(Księga mojego życia 16,6-8, św. Teresa od Jezusa)