Jak bowiem nie jest możliwe równoczesne uczestniczenie w dwóch rzeczach całkowicie sobie przeciwstawnych, podobnie też ten, kto pozostaje w łączności z Jednym, nie może pędzić życia Mu przeciwnego, jeżeli oczywiście chce utrzymać trwały związek z Jednym; musi być niewzruszony i niezłomny wobec tego wszystkiego, co przeciwstawne Jedności.
Tego właśnie uczy w mistyczny sposób nasza tradycja symboliczna, która rozbierając, że tak powiem, katechumena z jego poprzedniego życia i uwalniając go od wszystkich życiowych pożądań, stawia go nagiego i bez obuwia, zwróconego twarzą na zachód, z rękami wyciągniętymi w górę w geście odrzucenia wszelkiego związku z ciemnościami zła, i każe mu dmuchnąć w celu przepędzenia dawnych, przyrodzonych i niegodnych Boskości dyspozycji, i wyrzec się w uroczystym akcie tego wszystkiego, co sprzeciwia się życiu o boskiej formie.
Takiego więc już zupełnie nieugiętego i nie dającego się pokonać obraca się teraz twarzą w kierunku wschodnim, dając mu do zrozumienia, że trwanie w boskiej Światłości i wznoszenie się do Niej jest możliwe w zupełnej czystości, przy pełnym wyrzeczeniu się zła. I teraz, gdy uzyskuje on pełne uczestnictwo w Jednym, przyjmuje się ze szczerą ufnością jego święte obietnice, że będzie się starał ze wszystkich swoich sił upodobnić do Jedności.
(3 głosów, średnio: 1,00 na 1)
(Polub jako pierwszy)
Boski nasz Zbawiciel jest w duszach naszych niby iskra, jaką otrzymujemy na chrzcie świętym, a która nieustannie zmierza do rozpalenia w nas wszystkiego, co nadaje się pod ogień Boży. Aby ten Boski ogień miłości Pana Jezusa rozpalić się mógł w nas i nas objąć żarem swoim, musi znaleźć otwory, by przeniknąć i nie może napotkać na opór. Z istoty swej sprzeciwiają mu się uczucia naturalne, miłość naturalna. Skoro tylko jakieś poruszenie, jakaś przyjemność naturalna inspiruje jakiś czyn naszej duszy, to działanie nie jest zdolne rozpalić naszej duszy, lecz przeciwnie, przygasza działanie łaski w nas.
Chrystus miał osobowe istnienie w dwóch naturach. Miał wieczne narodziny z Ojca i dlatego jest Synem Bożym i prawdziwym Bogiem. Narodził się też w czasie ze swej matki Maryi i dlatego jest synem człowieka i prawdziwym człowiekiem. Każda natura pozostała jednak w sobie tym, czym była. Bóstwo nie mogło stać się człowieczeństwem ani człowieczeństwo bóstwem, lecz połączyła je Boska Osoba Syna. Każda z obu natur była własną Jego naturą, gdyż On jest prawdziwym Bogiem i człowiekiem.