Wszystkie moje wysiłki zmierzające do tego, aby uczynić siebie «dobrym», doskonalszym, kończą się zawsze nieuchronnym fiaskiem. A do czego Bóg mnie prowadzi? Do spokojnego i pogodnego wzięcia na siebie swej nędzy. Do spojrzenia jej w oczy bez buntu i przerażenia. Do realnego i praktycznego uznania prawdy: Bóg jeden jest dobry, «beze mnie nic uczynić nie możecie» (J 15, 5). Chodzi tu więc nie o co innego, jak o zwyciężanie fundamentalnego prawa Królestwa Bożego: «Bóg zbawia», nad faryzeuszowską ideą samowybawienia.
(Spojrzenia w świetle łaski [fragm.], sł. Boży Franciszek Blachnicki)
(1 głosów, średnio: 1,00 na 1)
Idę przez swoje życie kapłańskie pełen nędzy, słabości i ran, otrzymanych po drodze. Prawdziwie – „robak a nie człowiek”. Wszyscy mają prawo podziwiać całą nieudolność moją. A jednak idąc, sprawuję swoje posłannictwo kapłańskie. Nędza moja nie przeszkadza mi – dla Bożego miłosierdzia – usłużyć ludziom dobrami, które świat ma najcenniejsze.