My zaś nie potrzebujemy o to zdrowie dbać wielce. Starać się trzeba, żeby go nie utracić, bo Pan Bóg chce, byśmy byli zdrowi, ale z drugiej strony nie być zanadto czułym na punkcie zdrowia, bo ono też do Pana Boga należy.
My przyszliśmy do zakonu, aby cel osiągnąć, a nie zdrowie konserwować. Mamy sobie przypominać, że na ołtarzu mamy złożyc duszę i ciało. Raz się żyje, a nie dwa razy. Ale musi to być roztropnie, nie za prędko; zdrowie nie jest naszą własnością, ale Niepokalanej – dlatego musimy go używac z roztropnością, aby jak najwięcej dla Jej sprawy zrobić.
(Św. Maksymilian Maria Kolbe, Z konferencji południowej do braci profesów, notował br. Witalian Miłosz, Niepokalanów, środa 19 maja 1937 r.)
(2 głosów, średnio: 1,00 na 1)
Łaskę dla siebie i dla drugich zdobywa się pokorną modlitwą, umartwieniem i wiernością w spełnianiu swoich zwyczajnych, chociażby najpospolitszych obowiązków.
(Polub jako pierwszy)
Na kształtowanie duchowości o. Maksymiliana wielki wpływ mieli jego ulubieni święci. W celi na klęczniku, już w czasach seminaryjnych, miał stale obrazek jakiegoś świętego, któremu objawiała się Niepokalana. Usiłował wykryć tajemnicę ich serc, która związała ich z Matką Bożą. Szczególną cześć miał do św. Gemmy Galgani, św. Teresy od Dzieciątka Jezus i św. Józefa Cottolengo, zanim jeszcze zostali wyniesieni na ołtarze. Żywotu Gemmy pt. „Głębie duszy” nie wypuszczał wprost z rąk. Ta święta nauczyła go, że najkrótszą drogą do nieba jest posłuszeństwo woli Bożej i że Bogu trzeba dać miłość bez granic. Z „małą świętą” miał o. Kolbe „konszachty” jeszcze jako młody kapłan. Obiecał brać w każdej Mszy św. „memento” o jej wyniesienie na ołtarze, prosząc w zamian, by starała się o jego dzieło misyjne. Porywał go jej maksymalizm apostolski i jej droga dziecięctwa duchowego, którą odtworzył w nieco innym wydaniu – całkowitego oddania się Niepokalanej.