Wyznaję teraz jeszcze w ogóle, że od lat 12, od odstąpienia mego od wiary świętej, całe moje życie było we mnie przytłumianiem, wyniszczaniem dobrego, krzewieniem we mnie złego. Ciągle wzrastał egoizm umysłowy i cielesny; [miejsce] prawdziwej miłości, doskonałości Boga i bliźniego, brała coraz większa pożądliwość ducha i ciała, coraz większy nieład w myślach i w czynach, coraz większe zamiłowanie w grzechach śmiertelnych:
- Niesłychana zarozumiałość,
- Łakomstwo, martwienie się o dobra doczesne, zawiść, zazdrość, nieufność, wyniszczenie wszelkich uczuć towarzyskich, przyjacielskich,
- Nieczystość coraz bardziej rozkiełznana, rozbestwiona, opanowująca wszystkie inne władze,
- Zamiłowanie w cielesności, obżarstwo, pijaństwo,
- Porywczość, gniew,
- Lenistwo coraz większe.
Stąd nareszcie nadzwyczajna niedołężność, rozpacz obok ciągle wzrastającej pychy i cielesności. Życie to moje dwunastoletnie, pełne błędów i przewinień, podzielam tak:
- Pierwsze 5 lat. Coraz większe zepsucie, coraz większe powodzenie. W ostatnich dwóch latach apogeum pychy, przyznaję sobie misję nadzwyczajną.
- W następnych 7 latach. Poniżenie przez kobietę, coraz większa niedołężność i spodlenie. Nowa i ostatnia misja w saintsimonizmie(1), po niej jeszcze większa niedołężność i upodlenie.
- Nareszcie w ostatnich trzech latach. Powrót do wiary, ale zatrzymywany ustawicznie zakorzenionymi we mnie błędami i nałogami, szczególnie pychą i cielesnością.
Dzięki składam Bogu, że mimo tak licznych i ciężkich moich grzechów, kiedym był w złem zatwardziały, obok częstych okazji stawiał Bóg zewnątrz mnie przeszkody do spełnienia jeszcze liczniejszych grzechów, a kiedy we mnie obudzić raczył chęć do poprawy mimo mojej chęci trwania w złych nałogach, gwałtem mnie z nich przez niemożliwość ich wykonania odwodził. Przez całe moje życie dzięki Ci za to, Boże, składać powinienem.
(Dziennik, 6 grudnia 1834, Bogdan Jański)
—