Pierwszy raz, będąc kapłanem, piszę w pamiętniku. Chcę podziękować Bogu za to, że mi dał udział w służbie Swojej i dał polecenie prowadzenia doń serc ludzkich.
Dziś druga rocznica mych prymicji. Dzięki Ci, Panie, za to, co doznałem przez te dwa lata. Nawet za me błędy i odchylenia od Twej woli. Wracam obecnie do Ciebie, Panie, by Ci naprawdę służyć. Mam może opalone już trochę skrzydła, lecz, Panie, w głębokiej pokorze klękam przed Tobą i proszę: daj mi szczerze prowadzić życie i nigdy nie być aktorem życiowym. Daj odwagę życia według wskazań Twoich. Klękam niżej niż zwykle. Tyś moim Panem. I stałeś się mym Ojcem. Panie, daję Tobie me życie. Nie umiem wyrazić mych obecnych myśli. Niech te chwile mego wahania życiowego i odchodzenia od Ciebie staną mi się obecnie mocą. Boże, chcę być naprawdę kapłanem.
(Pamiętnik, 15.03.1939 r., bł. Wincenty Frelichowski)
—
Bł. ks. Wincenty Frelichowski zmarł w opinii świętości w obozie koncentracyjnym w Dachau na tyfus plamisty, którym zaraził się udzielając pomocy chorym.
(1 głosów, średnio: 1,00 na 1)
Człowiek, który dla czci Boga i własnego zbawienia chce być lub pozostać czystym i trzeźwym, musi miłować to, co mu w tym może pomóc, a nienawidzić, unikać i uciekać przed wszystkim, co mu może w tym przeszkadzać. Najpierw musi być ostrożny w patrzeniu, słuchaniu i stosunkach utrzymywanych z ludźmi, musi unikać wszystkich sposobności, które mogłyby go pociągnąć do złego, sobie zaś nie może nigdy ufać. Upadł człowiek tak święty jak Dawid, tak mądry jak Salomon i tak silny jak Samson. Nie może więc być nigdy bezczynny, a zawsze zajęty jakimiś dobrymi czynami zewnętrznymi lub wewnętrznymi. Musi opanować i karcić swe ciało przez rozumną pokutę, w miarę swych możliwości, Winien często myśleć o swej śmierci i o sprawiedliwym sądzie Bożym. Musi zawsze mądrze i silnie opierać się pokusom w ich początku. W ten sposób zwycięży nieczystość.
(Polub jako pierwszy)
O mój Boże, całe me życie jest ciągiem świadectw miłosierdzia i błogosławieństwa, okazywanych temu, który był ich najbardziej niegodny. Nie trzeba mi przyjmować tego na wiarę, bo w obfitości doświadczyłem tego, jak towarzyszyła mi Twa Opatrzność.
Cierpienia fizyczne srogo przywaliły mnie, ale i boleść z obrazy Pana Boga odpowiednio. A moje kochane udręczenia! – bo mi je tak Pan Jezus kazał nazywać. O, jakże się bardzo wzmogły! Nic nie wiedziałam, gdzie się znajduję, bo tak bardzo byłam ogarnięta miłością i tym, co Pan Bóg od ludzi cierpi. Tak mile Pan Jezus mówił do mojej biednej duszy: „Pozostań tu, pozostań tu moja maleńka! Ja już tak długo czekałem na ciebie. Powiedz i powierz się Sercu Mojemu. Ja je zapalę, Ja je oczyszczę, Ja je udoskonalę, Ja napełnię ogniem i żarem, zniszczę to, co Mnie w nim się może nie podobać. Pozostań tu u stóp mojego Boskiego Serca [w Najświętszym Sakramencie] jak najdłużej!”.
[Święty Franciszek] chciał okazywać wielki szacunek dłoniom kapłańskim, które otrzymały boską władzę sprawowania tegoż Sakramentu. Często mawiał: