Fiat! Musimy porzucić życie i wszystko, czym jesteśmy, pozostawiając to do dyspozycji Boskiej Opatrzności, wiedząc, że nie dla siebie żyjemy i nie do siebie należymy, lecz dla Tego i do Tego, który chcąc nas do siebie upodobnić, zapragnął uczynić nas swoimi w tak pełen miłości sposób.
oddanie się Bogu
Jan van Ruusbroec (bł.): Zwyciężać własną wolę, miłować Boga, opierać się chęciom natury, zdobywać cnoty, oddać siebie i wszystko Bogu
W prawie jako w figurze nakazano jeść Żydom czyste ryby, czyli te, które mają płetwy i łuski – wszystkie inne ryby były dla nich nieczyste i zakazane.
Rozumiemy przez to, że nasze wewnętrzne życie musi mieć sprawność w cnocie. Nasze wewnętrzne akty muszą być pokryte rozumowym rozważaniem, jak ryba jest okryta i ozdobiona łuskami. Nasza miłująca władza musi się poruszać w czworaki sposób: zwyciężać własną wolę, miłować Boga, opierać się chęciom natury i zdobywać cnoty. To są cztery płetwy, którymi nasze wewnętrzne życie musi pływać, jak ryba, w wodzie łaski Bożej. Ryba ma jeszcze prostą płetwę w środku, która pozostaje nieporuszona przy wszystkich ruchach. Oznacza ona nasze wewnętrzne uczucia, które muszą być zawsze wolne, tkwić w złotym środku, bez własnego wyboru, co z kolei oznacza oddanie Bogu siebie i wszystkiego, co jest w niebie i na ziemi. To jest piąta płetwa, która nas utwierdza w łasce Bożej i w prawdziwie boskim pokoju. Nasze ćwiczenia mają więc łuski i płetwy: czysty pokarm, który się bardzo podoba Bogu.
Łuski mają okrywać i zdobić nasze ćwiczenia; muszą mieć cztery barwy. Niektóre ryby mają brązowe łuski, inne czerwone, jeszcze inne zielone, a niektóre białe.
Brązowe łuski nas uczą, że musimy nasze ćwiczenia przybierać w pokorne obrazy, to znaczy myśleć o naszych grzechach i braku cnót, o pokorze Jezusa Chrystusa i Jego Matki i o wszystkim, co nas może uniżyć i upokorzyć. Będziemy miłować ubóstwo i pogardę, bycie nieznanym i lekceważonym przez cały świat. To jest brązowy kolor, bardzo miły w oczach Bożych.
Czerwone łuski naszych ćwiczeń to pamięć o tym, że Syn Boży został z miłości umęczony dla nas. Jego Mękę będziemy nosić w pamięci, jak chwalebne zwierciadło przed naszymi wewnętrznymi oczyma, by pamiętać o Jego miłości i cieszyć się każdą cnotą. Będziemy też pamiętać o różnych cierpieniach męczenników, którzy przez swe męczeństwo poszli za Chrystusem do wiecznego życia. To są czerwone łuski, dobrze uporządkowane i mile zakrywają nasze wewnętrzne doświadczenie.
Zielone łuski to pamięć i rozważanie ujmującego życia wyznawców i wszystkich świętych, pamięć o tym, jak oni wzgardzili światem, jak przez cudowne czyny i w różny sposób czcili Boga i służyli Mu. To jest zielony kolor, który pociąga i raduje miłujące serca, a dla oczu jest zdrowy. Poruszajmy więc naszymi płetwami, to znaczy przykładem świętych, i nimi płyńmy w ich ślady przez dobre czyny, na które nas stać.
Białe łuski to przeglądanie się w czystości dziewic i rozważanie, jak one zwalczyły i zwyciężyły ciało i krew, to jest popęd natury. One noszą złote wieńce i idą za Barankiem, to jest za Chrystusem, śpiewając nową pieśń – tylko ci mogą ją śpiewać, którzy zachowali czystość duszy i ciała. Jeśli brakuje nam tej doskonałej czystości, możemy jednak uzyskać niewinność i przybrać się innymi cnotami, by w dniu ostatecznym przyjść na sąd z wszystkimi świętymi, jaśniejsi niż słońce i wiecznie posiadać chwałę Bożą.
Mamy więc okryć nasze wnętrze czterema rodzajami łusek, a każdy rodzaj musi mieć żywe płetwy dobrej woli, co znaczy, że mamy pragnąć spełnić czynem to, co pojmujemy rozumem. Wtedy wewnętrzny pokarm jest czysty. Wszelka władza i mądrość bez cnotliwego życia to łuski bez płetw, a wszystkie cnoty bez rozsądku, to płetwy bez łusek. Musimy poznać cnoty, pokochać je i praktykować, jeśli nasze życie ma być czyste. Wtedy będziemy się odżywiać czystymi rybami, które mają łuski i płetwy.
(Namiot duchowy 5, 25 [fragm.], bł. Jan van Ruusbroec)
Wincenty Frelichowski (bł.): Nigdy nie być aktorem życiowym
Pierwszy raz, będąc kapłanem, piszę w pamiętniku. Chcę podziękować Bogu za to, że mi dał udział w służbie Swojej i dał polecenie prowadzenia doń serc ludzkich.
Dziś druga rocznica mych prymicji. Dzięki Ci, Panie, za to, co doznałem przez te dwa lata. Nawet za me błędy i odchylenia od Twej woli. Wracam obecnie do Ciebie, Panie, by Ci naprawdę służyć. Mam może opalone już trochę skrzydła, lecz, Panie, w głębokiej pokorze klękam przed Tobą i proszę: daj mi szczerze prowadzić życie i nigdy nie być aktorem życiowym. Daj odwagę życia według wskazań Twoich. Klękam niżej niż zwykle. Tyś moim Panem. I stałeś się mym Ojcem. Panie, daję Tobie me życie. Nie umiem wyrazić mych obecnych myśli. Niech te chwile mego wahania życiowego i odchodzenia od Ciebie staną mi się obecnie mocą. Boże, chcę być naprawdę kapłanem.
(Pamiętnik, 15.03.1939 r., bł. Wincenty Frelichowski)
—
Bł. ks. Wincenty Frelichowski zmarł w opinii świętości w obozie koncentracyjnym w Dachau na tyfus plamisty, którym zaraził się udzielając pomocy chorym.
Franciszka Siedliska (bł.): Więcej, pełniej, całkowiciej…
Trzeba koniecznie, abyś większą ufność miała w Panu Jezusie i Jemu więcej, pełniej, całkowiciej się oddała, Jemu zaufała, że On cię kocha więcej niż najczulsza matka kocha swe dziecię, że On niczego tak nie pragnie jak twego wiecznego szczęścia, że w dowód Swej miłości dla ciebie żył, cierpiał i umarł na krzyżu.
(List do m. Joanny, 23.01.1884 r., bł. Franciszka Siedliska)
Teresa od Jezusa (św.): Bądźmy wszyscy obłąkanymi z miłości do Tego, którego z miłości do nas takim nazywali
Błagam waszą miłość bądźmy wszyscy obłąkanymi z miłości do Tego, którego z [miłości] do nas takim nazywali. Skoro wasza miłość mówi, że mnie kocha, pragnę, abyś okazał mi to przysposabiając się do tego, aby Bóg uczynił ci ten dar, gdyż widzę bardzo niewielu tych, u których nie widziałabym nadmiaru [zdrowego] rozsądku w tym, do czego są zobowiązani. (…)
Chciałabym, abyśmy my pięcioro, którzy obecnie miłujemy się w Chrystusie tak się umówili – skoro inni w naszych czasach zbierają się w tajemnicy dla [występowania] przeciwko Jego Majestatowi i knucia nikczemności oraz herezji – że będziemy się starali zbierać się od czasu do czasu, aby nawzajem wyprowadzać się z błędu i mówić sobie, w czym możemy się poprawić i bardziej zadowolić Boga. Albowiem nie ma nikogo, kto by tak dobrze znał samego siebie, jak znają ci, którzy nas obserwują, jeśli robią to z miłością i troską o przyniesienie nam pożytku.
Mówię „w tajemnicy”, ponieważ nie używa się już tego języka. Nawet kaznodzieje tak układają swoje kazania, aby nie wzbudzać niezadowolenia. Mają [z pewnością] dobrą intencję i [ich] dzieło też będzie takie, ale w ten sposób niewielu się poprawi! Ale dlaczego – [pytam] – tak nieliczni są ci, którzy pod wpływem kazań porzucają swoje powszechnie znane wady? A wiesz, co ja o tym sądzę? [Dzieje się tak] dlatego, że ci, którzy głoszą kazania zachowują wiele przezorności. Nie [rezygnują] z niej na rzecz wielkiego ognia miłości Boga, tak jak Apostołowie, i dlatego ten płomień tak słabo rozgrzewa. Nie mówię, że musi on być taki [sam], jaki oni mieli, ale chciałabym, aby był większy niż ten, który widzę. A wiesz, wasza miłość, na co trzeba kłaść nacisk? Na to, aby mieli już niechęć do tego życia i w małym poważaniu dobrą opinię innych na swój temat, tak aby nie miało dla nich większego znaczenia, czy stracą ją całkowicie, czy też zyskają w zamian za głoszenie jakieś prawdy i obronę jej dla chwały Boga. Ponieważ ten, kto prawdziwie zaryzykował wszystko dla Boga, jednakowo znosi jedno i drugie. Nie mówię, że ja [już] jestem taka, ale chciałabym taką być.
Och, wielka wolności, [którą jest] uznanie za niewolę [tej konieczności] życia i przestawania [z innymi] zgodnie z prawami tego świata! Albowiem, gdy uzyska się ją od Pana, nie ma takiego niewolnika, który nie zaryzykowałby wszystkiego, aby wykupić siebie i powrócić do swojego kraju. A ponieważ to jest prawdziwa droga, nie ma co zatrzymywać się na niej, albowiem tak długo nie skończymy zdobywania tak wielkiego skarbu, aż nie zakończy się to nasze życie. Niechaj Pan okaże nam w tym swoje wsparcie.
(Księga mojego życia 16,6-8, św. Teresa od Jezusa)
Ignacy Loyola (św.): Zabierz, Panie, i przyjmij całą wolność moją…
Zabierz, Panie, i przyjmij całą moją wolność,
pamięć moją, mój rozum i całą moją wolę,
wszystko, co mam i co posiadam.
Ty mi to, Panie, dałeś, Tobie to zwracam.
Wszystko jest Twoje.
Rozporządzaj tym według Twojej woli.
Daj mi tylko miłość Twoją i łaskę,
a to mi wystarczy.
(Ćwiczenia duchowe, 234, św. Ignacy Loyola)