Jeśli szukasz Jezusa, porzuć pęknięte cysterny, gdyż Chrystus miał nawyk siedzieć nie przy zbiorniku z wodą, ale przy studni. Tam spotkała Go Samarytanka (J 4,6), ta która uwierzyła, ta która chciała zaczerpnąć wody. Choć powinieneś przyjść wczesnym rankiem, niemniej jednak jeśli przyszedłeś później, nawet o szóstej godzinie, znajdziesz tam Jezusa zmęczonego podróżą.
Jest zmęczony, a to z twojego powodu, ponieważ długo Ciebie szukał; twoja niewiara męczyła Go przez długi czas. Nie będzie On jednak obrażony, jeśli tylko przyjdziesz. Prosi o picie Ten, który za chwilę je da. Jednak nie pije On wody z pobliskiego strumienia, ale twoje zbawienie; On pije twoje dobre usposobienie, wychyla puchar, a więc Mękę, która jest przebłaganiem za twoje grzechy, abyś ty pijąc Jego Najświętszą Krew mógł gasić w sobie pragnienie tego świata.
Podobnie Abraham zyskał Boga po tym jak wykopał studnię (Rdz 21,30). Również Izaak mijając studnię przyjął tę żonę, która przybywała do niego, a stanowiła typ Kościoła (Rdz 24,62). Był on wierny przy studni, niewierny zaś przy zbiorniku z wodą. Na koniec, także Rebeka, jak czytamy, znalazła tego który jej szukał przy studni, a i nierządnice obmyły się we krwi w basenie Izebel.
(O Duchu Świętym, ks. I, 184-185, św. Ambroży)
(1 głosów, średnio: 1,00 na 1)
Cóż my czynimy? Ach, czemuż, o moja duszo, trwamy w staraniach daremnych? Pojawiają się oto osoby bez pouczenia i doktryny, mężczyźni i kobiecinki, i w ekstazie porywają niebo. My natomiast, z całą naszą erudycją, ach, zagłębiamy się w piekło, podczas gdy serca gubią się nam pośród marnych myśli. Uważamy siebie za mądrych, a przecie wielcy z nas głupcy. I oto wieśniacy i kobiety, bardziej przykładem niż słowem, uczą nas pogardy dla spraw ludzkich, wynikającej wprost z Chrystusa. To my jesteśmy głupcami, co gonią za głupstwem tej ziemi, niby ucząc innych go unikać; wysławiamy łaskę wiekuistą, a gonimy za dobrem dnia jednego.
(Polub jako pierwszy)
Kiedy dziś wieczorem będziecie się kładli spać, wyobraźcie sobie, że leżycie w trumnie, z rękami złożonymi na krzyż, z oczyma zamkniętymi na wieki, przykryci śmiertelnym całunem. A potem powiedzcie sobie: czego bym pragnął w takiej chwili? Moja dusza zabrudzona jest tyloma grzechami, za które nie otrzymałem jeszcze przebaczenia. Czy tak chciałbym stanąć na sądzie Bożym? Czy w godzinie śmierci będę miał przy sobie spowiednika? Przecież gdybym umarł nagle, poszedłbym do piekła. Nie będę więc zwlekał, ale natychmiast zmienię swoje życie, żeby odzyskać utraconą przyjaźń Boga i prawo do nieba.
Kiedy wciąż leżałem pogrążony w ciemności i ponurej nocy, skłaniając się raz w jedną to znów w przeciwną stronę, miotany pianą tego pełnego pychy wieku i niepewny swoich chwiejnych kroków, nie wiedząc nic o moim prawdziwym życiu, oddalony od prawdy i światła, uważałem to za trudne zagadnienie – trudne zwłaszcza gdy brałem pod uwagę swój charakter w tamtym czasie – żeby człowiek mógł być zdolny do powtórnych narodzin [jak kolejny Nikodem, por. J 3] – tę prawdę, którą Boże Miłosierdzie ogłosiło dla mojego zbawienia, – i że człowiek przynaglony do nowego życia w kąpieli ze zbawczej wody miałby być zdolnym do odrzucenia tego czym wcześniej był; i, chociaż zachowując całą swoją cielesną strukturę, miałby sam być odmieniony na sercu i duszy.
