„Uśmiechasz się przez cały czas”. – Siostry i ludzie robią takie uwagi. – Myślą, że wiara, ufność i miłość wypełniają moją najgłębszą istotę i że na pewno mam serce pochłonięte bliskością Boga i zjednoczeniem z Jego wolą. – Ale gdyby mogli wiedzieć – jak bardzo moja radość jest płaszczem, którym zakrywam pustkę i nędzę.
Mimo wszystko – ta ciemność i pustka nie są tak bolesne jak tęsknota za Bogiem. – Czuję, że ta sprzeczność wytrąci mnie z równowagi. – Mój Boże, co Ty robisz z kimś tak małym? Kiedy prosiłeś, abyś mógł odcisnąć w moim sercu Twoją Mękę – czy to jest odpowiedź?
Jeśli przyniesie Ci to chwałę, jeśli da Ci to odrobinę radości – jeśli przyciągnie to do Ciebie dusze – jeśli moje cierpienie zaspokoi Twoje Pragnienie – oto jestem, Panie, przyjmuję wszystko z radością do końca życia – będę się uśmiechać do Twojego Ukrytego Oblicza – zawsze.
(List do Jezusa, [fragm.] bł. Matka Teresa)
(Polub jako pierwszy)
(1 głosów, średnio: 1,00 na 1)
W Jerozolimie, w owym najwspanialszym dziele Salomona był ołtarz, który właśnie służył do spalania kadzidła. Nieco wyżej wskazaliśmy, że serce człowieka jest ołtarzem. Czyż z niego nie powinno nieustannie wznosić się przed oblicze Pana najwonniejsze kadzidło? Mam na myśli modlitwę. Do niej zachęca nas Apostoł, mówiąc: Bez przerwy się módlcie (1 Tes 5,17). Niewątpliwie, za najbardziej opustoszałą można uważać tę mistyczną świątynię Boga, w której nie spala się kadzidła ustawicznej modlitwy. Należy więc modlić się myślą, słowem, westchnieniami i łzami. Takim też słodkim zapachem modlitwy należy usunąć wszystko, cokolwiek jest w nas cuchnącego. Najlepiej poleca to św. Bernard: „Gdziekolwiek będziesz, módl się w swoim sercu. Jeśli będziesz daleko poza kaplicą, nie szukaj specjalnego miejsca, ponieważ ty jesteś miejscem modlitwy. Jeśli będziesz w łóżku lub w innym miejscu, módl się, a tam będzie świątynia”.