Długi i żmudny proces oczyszczania oczywiście wymaga wysiłku osobistego, ale prawdziwym bohaterem jest Bóg: wszystko, co może uczynić człowiek, to „dostosować się”, być otwartym na działanie Boże i nie stawiać mu przeszkód. (…)
Rytm wzrastania w wierze, nadziei i miłości idzie w parze z dziełem oczyszczenia i ze stopniowym jednoczeniem się z Bogiem, aż do przemienienia się w Nim. Gdy osiąga się ten cel, dusza zanurza się w samym życiu Trójcy Świętej, tak że św. Jan [od Krzyża] mówi, iż dochodzi ona do miłowania Boga tą samą miłością, jaką On ją kocha, gdyż kocha ją w Duchu Świętym. (…)
Droga z Chrystusem, pójście za Chrystusem, „Droga” nie jest dodatkowym ciężarem do już dostatecznie ciężkiego brzemienia naszego życia, nie jest czymś, co czyniłoby to brzemię jeszcze cięższym, ale jest czymś zupełnie innym – światłem, mocą, która pomaga nam nieść ten ciężar. Jeśli ktoś nosi w sobie wielką miłość, to dodaje mu ona jakby skrzydeł i znosi on znacznie łatwiej wszystkie trudności życiowe, ponieważ nosi w sobie to wielkie światło; jest nim wiara: być kochanym przez Boga i pozwolić, aby być kochanym przez Boga w Jezusie Chrystusie. To pozwolenie, aby być kochanym, jest światłem pomagającym nam nosić brzemię każdego dnia.
Świętość zaś nie jest naszym bardzo trudnym dziełem, ale właśnie ową „otwartością”: otwieraniem też okien naszej duszy, aby mogło wejść światło Boże, niezapominanie o Bogu, gdyż właśnie w otwarciu na Jego światło odnajdujemy moc i radość odkupionych. Módlmy się do Pana, aby pomógł nam znaleźć tę świętość, pozwolić się Bogu miłować, co jest powołaniem nas wszystkich i prawdziwym odkupieniem.
(Katecheza 16.02.2011 r. [fragm.], Benedykt XVI)
(Polub jako pierwszy)
Miłość będzie naszym życiem wiecznym i już tu musimy do niej zbliżyć się tak, jak to tylko możliwe. Jezus stał się człowiekiem, aby dla nas być drogą. Co więc należy uczynić? Ze wszystkich sił opróżniać siebie: umartwiać zmysły, pamięć uwalniać od obrazów tego świata i poprzez nadzieję kierować ją ku niebu; umysł ogołocony z naturalnego badania i roztrząsań skierować na Boga w prostym spojrzeniu; wolę w miłości poddać woli Bożej. Łatwo się to mówi, ale pracą całego naszego życia nie osiągnęłoby się celu, gdyby Bóg nie uczynił rzeczy najbardziej istotnej. Musimy jednakże ufać, że nie odmówi swej łaski, gdy wiernie uczynimy „to trochę”, co możemy. A „to trochę”, biorąc bezwzględnie, znaczy dla nas bardzo wiele. Musimy się przy tym strzec, aby nie badać i nie mierzyć, ile już na tej drodze postąpiliśmy. To wie sam Bóg.
Jeżeli ze strony Boga cudem wszechmocności Jego i miłości jest wolna wola dana człowiekowi, to ze strony człowieka cudem miłości jest oddanie się jego Bogu za sprawą tejże wolnej woli … wtenczas Bóg w człowieku czynić zaczyna, a człowiek Mu daje wszystko czynić w sobie. On zaczyna wtedy stwarzać w człowieku świat
W swojej dobroci i miłosierdziu Pan dał mi zrozumieć, że moje wielkie i całkowite ubóstwo – coraz bardziej widoczne – nie jest przeszkodą w tym wewnętrznym zjednoczeniu i że przeszkodą z mojej strony jest, że nie zdobywam się na całkowite oddanie się w Jego ramiona.
Powiedziałam ci, drogi bracie, że jesteśmy zobowiązani do miłowania Boga, a teraz ci mówię, że ten, kto kocha, musi być użyteczny temu, kogo kocha, i musi mu służyć. Widzę jednak, że nie możemy uczynić nic pożytecznego dla Boga, gdyż nie przysłużymy się Mu naszym dobrem, ani też nie zaszkodzimy Mu naszym złem. Co powinniśmy zatem robić? Powinniśmy oddawać cześć i uwielbienie Jego Imieniu oraz prowadzić bardzo cnotliwe życie, powinniśmy ofiarować naszemu bliźniemu owoc i trud, to znaczy – uczynić coś pożytecznego dla niego oraz służyć mu w sposób miły Bogu, a jego wady znosić i dźwigać z prawdziwą, uporządkowaną miłością.
(3 głosów, średnio: 1,00 na 1)