Jak bowiem nie jest możliwe równoczesne uczestniczenie w dwóch rzeczach całkowicie sobie przeciwstawnych, podobnie też ten, kto pozostaje w łączności z Jednym, nie może pędzić życia Mu przeciwnego, jeżeli oczywiście chce utrzymać trwały związek z Jednym; musi być niewzruszony i niezłomny wobec tego wszystkiego, co przeciwstawne Jedności.
Tego właśnie uczy w mistyczny sposób nasza tradycja symboliczna, która rozbierając, że tak powiem, katechumena z jego poprzedniego życia i uwalniając go od wszystkich życiowych pożądań, stawia go nagiego i bez obuwia, zwróconego twarzą na zachód, z rękami wyciągniętymi w górę w geście odrzucenia wszelkiego związku z ciemnościami zła, i każe mu dmuchnąć w celu przepędzenia dawnych, przyrodzonych i niegodnych Boskości dyspozycji, i wyrzec się w uroczystym akcie tego wszystkiego, co sprzeciwia się życiu o boskiej formie.
Takiego więc już zupełnie nieugiętego i nie dającego się pokonać obraca się teraz twarzą w kierunku wschodnim, dając mu do zrozumienia, że trwanie w boskiej Światłości i wznoszenie się do Niej jest możliwe w zupełnej czystości, przy pełnym wyrzeczeniu się zła. I teraz, gdy uzyskuje on pełne uczestnictwo w Jednym, przyjmuje się ze szczerą ufnością jego święte obietnice, że będzie się starał ze wszystkich swoich sił upodobnić do Jedności.
(3 głosów, średnio: 1,00 na 1) 

W r.1170 po narodzeniu Chrystusa przez dłuższy czas leżałam chora w łóżku. Wtedy to, przytomna fizycznie i umysłowo, zobaczyłam kobietę tak wielkiej piękności, że umysł ludzki nie jest zdolny tego pojąć. Jej postać sięgała z ziemi aż do nieba. Jej twarz jaśniała subtelnym blaskiem. Jej oko zwrócone było do nieba. Odziana była w świetlistą i lśniącą szatę z białego jedwabiu i w płaszcz ozdobiony drogimi kamieniami. Na stopach miała trzewiki z onyksu. Ale jej twarz była pokryta kurzem, a szaty podarte na prawym boku. Również płaszcz stracił swoje szczególne piękno, a jej obuwie z wierzchu było brudne. Kobieta wołała do nieba wysokim i płaczliwym głosem: „Słuchajcie niebiosa: moje oblicze jest zbrukane! Zasmuć się ziemio: moja szata jest podarta! Zadrżyj, otchłani: moje trzewiki są brudne!”
— Napisz: Jestem święty po trzykroć i brzydzę się najmniejszym grzechem. Nie mogę kochać duszy, którą plami grzech, ale kiedy żałuje, to nie ma granicy dla Mojej hojności, jaką mam ku niej. Miłosierdzie Moje ogarnia ją i usprawiedliwia. Miłosierdziem Swoim ścigam grzeszników na wszystkich drogach ich i raduje się Serce Moje, gdy oni wracają do Mnie. Zapominam o goryczach, którymi poili Serce Moje, a cieszę się z ich powrotu. Powiedz grzesznikom, że żaden nie ujdzie ręki Mojej. Jeżeli uciekają przed miłosiernym Sercem Moim, wpadną w sprawiedliwe ręce Moje. Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję się w tętno ich serca, kiedy uderzy dla Mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski Moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im czego pragną.