Mój umiłowany synu, spiesz do Krzyża i módl się żeby Ten, który umarł na Nim dla ciebie, tak Cię oświecił, żebyś mógł w pełni poznać dwie rzeczy: Jego i siebie samego, i żebyś dogłębnie poznając swoje własne winy mógł wznieść się do Bożej słodyczy, powstając z miłości twoich błędów do Bożego miłosierdzia i odrzucając wszelki błąd.
Widząc jak niepojęty i nieporównywalny z niczym Bóg zaadoptował cię – tak pełnego grzechów – i wybrał żebyś był Jego synem, racząc być twoim Ojcem, nie powinieneś okazać się niewdzięcznym, ale powinieneś poznawać jak wszelkimi sposobami być posłusznym poleceniom tak wspaniałego i kochającego Ojca. Jeśli bowiem wola Ojca nie wypełnia się w Jego prawowitych synach, jak będzie wypełniona w nieprawych?
Nieprawymi synami są ci, którzy pod pozorem złych pożądań ciała, wyłamują się spod Ojcowskiego wychowania. Prawowitymi natomiast są ci, którzy kierując się swoją żarliwą miłością, usilnie starają się naśladować swojego Mistrza w ubóstwie, cierpieniu i ludzkiej wzgardzie. I te trzy rzeczy, moi ukochani synowie, musicie poznać i wziąć za fundament i zwieńczenie wszelkiej doskonałości, ponieważ przez te trzy dusza jest oświecana, oczyszczana, wydoskonalana i przygotowywana do Boskiego przeobrażenia.
(Księga Bożego pocieszenia, bł. Aniela z Foligno)
(1 głosów, średnio: 1,00 na 1)
Życie tutaj męczy mnie, Mój Ojcze. Jest tak gorzką męką dla mnie życie na wygnaniu, że już dłużej nie mogę wytrzymać. Myśl, że w każdej chwili mogę stracić Pana Jezusa tak mnie zamartwia, że nie umiem tego wyjaśnić; tylko dusza, która szczerze kocha Pana Jezusa, będzie mogła to pojąć.
Kochana Luciano! Pytasz czy jestem wesoły? A jakże mógłbym nim nie być, póki wiara daje mi siły? Zawsze wesoły. Smutek powinien być wymazany z dusz katolików. Cierpienie nie jest smutkiem, który to jest najgorszą ze wszystkich chorób. Ta choroba wynika zawsze z niewiary. Cel jednak, dla którego jesteśmy stworzeni, sam wskazuje nam drogę usłaną wprawdzie cierniami, lecz nie smutną bynajmniej. Jest ona wesoła, nawet w cierpieniu.
(Polub jako pierwszy)
Wydaj mi się, że w największej głębi duszy, w ciemności, gdy nic nie widać, Pan żąda czegoś: nic szczególnego, ale oddania siebie; lub raczej „pozwolić zagarnąć się całkowicie”.
Zasadniczą sprawą przy wyzwoleniu człowieka i narodu jest przezwyciężenie lęku. Lęk rodzi się przecież z zagrożenia. Lękamy się, że grozi nam cierpienie, utrata jakiegoś dobra, utrata wolności, zdrowia czy stanowiska. I wtedy działamy wbrew sumieniu, które jest przecież miernikiem prawdy. Przezwyciężamy lęk, gdy godzimy się na cierpienie lub utratę czegoś w imię wyższych wartości.