Tak, jak ona w swojej chorobie stale pamiętała o swoim Chrystusie, tak też Chrystus nawiedzał ją w jej niemocy. O tej godzinie Bożego Narodzenia, kiedy świat razem z aniołami cieszy się z narodzonego Dziecięcia, wszystkie Ubogie Panie udały się na Matutinum do kaplicy, a chorą matkę zostawiły samą. Gdy zaczęła myśleć o maleńkim Jezusie i bardzo bolała, że nie mogła brać udziału w chwalbach ku Jego czci, wzdychając rzekła: „Panie Boże, oto zostałam tu sama ze względu na Ciebie!”. Nagle, w jej uszach zabrzmiał ów przedziwny śpiew, jaki odprawiano w kościele świętego Franciszka. Słyszała braci radośnie śpiewających psalmy, uważała na melodię kantorów, wreszcie słyszała granie instrumentów.
Miejsce nie było położone blisko, by na sposób ludzki można było to wszystko słyszeć. Wobec tego albo to nabożeństwo zostało boską mocą rozgłośnione tak, że docierało aż do niej, albo jej słuch został wzmocniony ponad ludzką miarę. Wszakże, doznała jeszcze większego cudu, gdyż zobaczyła żłóbek Pański.
Kiedy rano córki przyszły do niej, święta Klara rzekła: „Niech będzie błogosławiony Pan Jezus Chrystus, który nie opuścił mnie, kiedy wyście zostawiły mnie samą. Za łaską Chrystusa słyszałam dosłownie całe nabożeństwo, jakie było odprawiane tej nocy w kościele świętego Franciszka”.
(Żywot św. Klary [fragm.], bł. Tomasz z Celano)
(Polub jako pierwszy)
Jako człowiek miły Bogu jak najpobożniej oddawał się kultowi Bożemu i nic, co do Boga należy, nie zaniedbał uczcić. Gdy był w Monte Casale, w prowincji Massa, nakazał braciom, żeby święte relikwie opuszczone przez wszystkich w jednym z kościołów, z największą czcią przenieśli do swojego domu. Niezmiernie ubolewał nad tym, że już od długiego czasu pozbawione były należnej im czci. Ale, gdy z powodu pilnej sprawy udał się gdzie indziej, synowie zapomnieli o poleceniu ojca, zaniedbawszy zasługę posłuszeństwa.
(1 głosów, średnio: 1,00 na 1)
Należy wzmiankować i ze czcią wspomnieć to, co uczynił w tydzień narodzenia Pana Naszego Jezusa Chrystusa, na trzy lata przed dniem swojej chwalebnej śmierci, w kasztelu zwanym Greccio. Był na owym terenie mąż imieniem Jan, dobrej sławy, a jeszcze lepszego życia, którego święty Franciszek kochał szczególną miłością, ponieważ mimo że w swojej ziemi był on szlachcicem i człowiekiem bardzo poważnym, jednak gardził szlachectwem cielesnym, natomiast szedł za szlachectwem ducha.
[Święty Franciszek] chciał okazywać wielki szacunek dłoniom kapłańskim, które otrzymały boską władzę sprawowania tegoż Sakramentu. Często mawiał: