Kochany, z dnia na dzień czekam, że wreszcie się uzbroję w dobrą wolę, która mi da siłę do zakończenia ostatniego trudu, bo przecież teraz jestem już blisko zbierania tego, co posiałem. Ach, mijają dni, a ja, zamiast dostrzegać w sobie znaki poprawy, widzę, jak trwa we mnie Bestia, która w walce pokonuje Ducha. W modlitwach przyjaciół widzę jedyne potężne wsparcie, abym z mocą starał się znów o przezwyciężenie swojej zwierzęcości, dlatego też pokładam ufność szczególnie w twoich modlitwach.
(List do Marco Beltrama, Turyn, 15.06.1925 r. [fragm.], bł. Pier Giorgio Frassati)
(1 głosów, średnio: 1,00 na 1)
(Polub jako pierwszy)
Kochana Luciano! Pytasz czy jestem wesoły? A jakże mógłbym nim nie być, póki wiara daje mi siły? Zawsze wesoły. Smutek powinien być wymazany z dusz katolików. Cierpienie nie jest smutkiem, który to jest najgorszą ze wszystkich chorób. Ta choroba wynika zawsze z niewiary. Cel jednak, dla którego jesteśmy stworzeni, sam wskazuje nam drogę usłaną wprawdzie cierniami, lecz nie smutną bynajmniej. Jest ona wesoła, nawet w cierpieniu.
Przyjaciele… Każdy z was wie, że fundamentem naszej religii jest miłość, bez której rozsypałaby się ona w proch, gdyż nie będziemy naprawdę katolikami, dopóki nie spełnimy, a raczej nie ukształtujemy całego naszego życia zgodnie z dwoma przykazaniami, zawierającymi w sobie istotę wiary katolickiej: kochać Boga ze wszystkich naszych sił i kochać bliźniego jak siebie samego. (…)