Rorate caeli (łac. Spuśćcie niebiosa) jest błaganiem Proroków, Patriarchów i całej Matki Kościoła – wszystkich, którzy pragną nadejścia Mesjasza. Jak wilgoć spada z nieba i nawilża wyschniętą ziemię, po to by wkrótce ponownie wyparować, podobnie Mesjasz przyjdzie zbawić swój lud i powróci do Nieba. Oczekując narodzin Chrystusa dla naszego zbawienia, zbawienia, które przywróci wodę życia spustoszonemu Jeruzalem, wspominamy nasze dawne przewinienia i grzechy szukając ich przebaczenia. [Więcej …] ovideo: Rorate caeli (Spuśćcie rosę niebiosa)
Dietrich von Hildebrand: Zachowajmy żywy kontakt ze świętymi
Winniśmy się żywić myślą wielkich teologów minionych czasów, dziełami św. Augustyna, św. Anzelma, św. Tomasza, św. Franciszka Salezego i kardynała Newmana. Uzbrójmy nasze dusze przed trucizną czytając anatemy Soboru Trydenckiego i I Soboru Watykańskiego. Czytajmy „Credo współczesnego chrześcijanina” naszego Ojca Świętego, Pawła VI. Wyostrzmy swoje wyczucie nadprzyrodzonego etosu przez lekturę żywotów świętych, zachowajmy żywy kontakt ze świętymi, prosząc ich o wstawiennictwo. Ponadto musimy wszelkimi siłami walczyć z herezją, która dziś głosi się codziennie bez obawy przed potępieniem, anatemą i ekskomuniką. Nie dajmy się odwieść od świętej walki frazesom o jedności katolików.
(Dietrich von Hildebrand, Spustoszona winnica, Warszaa 2006, s. 284-285)
Pius XI: Nie ma człowieka, który by nie wiedział, jaką szkodę dla duszy stanowią złe filmy

Z niepokojem i smutkiem śledziliśmy każdego dnia pożałowania godny postęp – magni passus extra viam [ łac. wielkie kroki poza drogą ] – sztuki i przemysłu filmowego w przedstawianiu grzechu i występku. (…)
Nie istnieje dziś żaden inny środek, poza kinem, który miałby tak wielki wpływ na masy. (…)
Potęga filmu polega na tym, iż przemawia ono za pomocą żywych i konkrentych obrazów, na które umysł reaguje z przyjemnością i bez zmęczenia. Nawet najbardziej proste i prymitywne umysły, które nie mają ani możności, ani chęci czynienia koniecznych wysiłków dla abstrakcyjnego czy dedukcyjnego rozumowania, reagują na filmy w sposób najbardziej żywy. (…)
Skoro więc kino jest w istocie pewnego rodzaju lekcją, która źle czy dobrze, uczy większości ludzi bardziej skutecznie aniżeli abstrakcyjne rozumowanie, musi ono stanąć na wyższym poziomie, zgodnie z dążeniem chrześcijańskiego sumienia i musi być uchronione od wywierania depawujących czy demoralizujących wpływów.
Nie ma człowieka, który by nie wiedział jaką szkodę dla duszy stanowią złe filmy. Są one okazją do grzechu; skierowują one młodzież na drogi zła poprzez wychwalanie namiętności; ukazują one życie w fałszywym świetle i zaciemniają ideały; niszczą prawdziwie czystą miłość, poszanowanie małżeństwa, uczucia rodzinne. Są one w stanie wywoływać uprzedzenia pomiędzy jednostkami, a nieporozumienia pomiędzy narodami, klasami społecznymi, czy wreszcie rasami.
Z drugiej strony dobre filmy są w stanie wywierać głęboko moralny wpływ na widzów. Pomijając już fakt, iż filmy takie stwarzają okazję do odpoczynku, są one stanie rozbudzić szlachetne ideały życia, udostępnić cenne pojęcia, pogłębić znajomość historii i piękna kraju rodzinnego oraz innych krajów, przestawić prawdę i cnotę w sposób atrakcyjny, umożliwić lub przynajmniej ułatwić zrozumienie pomiędzy narodami, klasami społczecznymi i rasami, stać się szermierzem sprawiedliwości, natchnąć nowym życiem wymagania cnoty, a wreszcie stać się cennym wkładem w fundamenty prawdziwego porządku społecznego w świecie. (…)
Jest rzeczą wysoce niepomyślną, iż w obecnych warunkach wpływ filmu wykorzystywany jest tak często w złym kierunku. Stąd też, gdy zdajemy sobie sprawę ze spustoszenia, dokonanego w duszach młodych i dzieci, z utraty niewinności, mającej tak często miejsce na sali kinowej, przychodzą Nam na myśl słowa strasznego potępienia, wypowiedziane przez Chrystusa na tych, co deprawują maluczkich: A kto by zgorszył jednego z tych małych, którzy we mnie wierzą, lepiej by mu było, aby zawieszono kamień młyński u szyi jego, i zatopiono go w głębokościach morskich (Mt 18, 6)
Nieodzowną koniecznością staje się zatem w chwili obecnej czuwanie i działanie w tym kierunku, by kino nie pozostawało nadal szkołą zepsucia, lecz by stało się skutecznym instrumentem wychowania i rozwoju ludzkości. (…)
Nie wolno być słabym gdy chodzi o zwalczanie czegokolwiek, co wpływa na zmniejszenie w ludzich poczucia przyzowitości i honoru. (…)
Zaprawdę, skuteczność naszych szkół, naszych organizacji katolickich, a nawet naszych kościołów jest zmniejszona i zagrożona przez plagę złych i zgubnych filmów. (…)
(Pius XI, Vigilanti Cura, 29 VI 1936 r.)
Jan z Kwidzyna: Znajomość życia świętych na ziemi jest nikła i mała
Pan powiedział do niej [bł. Doroty z Mątowów]: (…) Twoje życie nie tylko przed innymi ludźmi, lecz także przed tobą było niejako ukryte. Ile zaś tobie dozwolone jest o nim wiedzieć, tyle może być przekazane do wiadomości innych, jednak na miarę mej zgody.
Znajomość życia świętych na ziemi jest nikła i mała w porównaniu z błogosławionymi w ojczyźnie, którzy o świętości życia mają jasną wiedzę, a zarazem doświadczenie. Niektórzy zaś żyjący mają znajomość życia świętych istniejących w ojczyźnie, ale nie doświadczenie, mianowicie tego błogosławionego życia.
Ludzie znający ciebie na ziemi i uznający, że ty żyjesz duchowo, tak mało mogą badać i znać twoje życie, jak świętych, którzy są w żywocie wiecznym, zrozum: doświadczalnie. Ja sam jestem twoim życiem, w tobie działając i żyjąc, Ty więc umrzyj wszystkim innym, a żyj tylko dla mnie! Ty bowiem dobrze wiesz, że ja jestem twoim życiem i czujesz, że ja mam w tobie przeogromne działanie. Ty także oświecona wiesz, że ja ciebie poprzedzam, a ty powinnaś iść za mną, ty wiesz także, że dałem ci dla przykładnego pouczenia umiłowaną Matkę moją oraz wielu świętych, którzy są wokół ciebie, zawsze żyjąc dla mnie. Od nich ucz się żyć tu na ziemi, abyś mogła żyć wiecznie.
(Żywot Doroty z Mątów 19 [fragm.], Jan z Kwidzyna)
Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej (św.): W Nim odnajdziecie mnie zawsze.
W piątek rano po Mszy świętej wstępuję do Karmelu i chcę przed odejściem przesłać wam mój ostatni wyraz pamięci! (…) Nie mówcie, że jestem jakąś smarkulą bez serca, gdyż to Bóg mnie wzywa. On dla mnie wybrał najlepszą cząstkę. Dziękujcie wiec Mu za mnie!
Proszę księdza proboszcza, aby się dużo za mnie modlił, a ja ze swej strony będę wiele rozmawiać z Panem Bogiem o nim. Och, moje dobre ciotunie, pomyślcie, że wasza Elżbieta cała należy do Niego. Jakże was będzie polecać temu Umiłowanemu, dla którego opuściła wszystko! W Nim odnajdziecie mnie zawsze. Może już nigdy nie zobaczymy się na ziemi. Och, jak to będzie pięknie, gdy spotkamy się tam w górze, aby się już nigdy nie rozstawać. Z Bogiem! Zachowuję was w najlepszej części mego serca i powtarzam wam w długim uścisku, że nigdy o was nie zapomnę.
Bardzo was kochająca wasza Elżbieta.
(św. Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej, List do ciotek Rolland, 31.07. 1901 r., [fragm.])
Aniela z Foligno (św.): Powinniśmy Go naśladować

Był także Chrystus Synem posłuszeństwa, które wyciągnęło Go z łona Ojca i był Mu posłuszny aż do śmierci. Powinniśmy Go w tym naśladować, abyśmy byli posłuszni nie tylko Bożym przykazaniom i radom oraz naszym przełożonym, jeśli ich posiadamy, lecz także posłańcom Jego woli, czyli natchnieniom, które Bóg duszy podsuwa. I bądźmy Mu posłuszni natychmiast, bez jakiejkolwiek zwłoki.
Nie tylko zaś we wspomnianych wyżej cnotach, lecz także w innych powinniśmy naśladować Pana naszego Jezusa Chrystusa. Na przykład w pokoju, tak byśmy w słowach, w czynach i rozmowach byli pełni pokoju. A jednak nie powinniśmy być spokojni wobec naszych ułomności ani tych rzeczy, które są przeciwne naszej duszy, bo zaiste w tych sprawach powinniśmy być jak lwy, zażarcie tępiąc je w sobie.
Powinniśmy Go też naśladować w wyrozumiałości i łagodności, nie tylko wobec nas samych, ale i wobec wszystkich ludzi, zgodnie z tym, co jest dla nich pożyteczne. Nie powinniśmy też wchodzić w zbytnią zażyłość z ludźmi o nieokrzesanym charakterze, chyba że pojawi się jakaś materia, w której powinniśmy ich upomnieć – wtedy trzeba im w ten sposób się przysłużyć.
Po to bowiem mamy wyrozumiałość i łagodność, by nie odpowiadać złem na zło, lecz by to cierpliwie znosić. I abyśmy ze czcią odnosili się do tego, kto uczynił lub powiedział wobec nas coś krzywdzącego. A niech się to dzieje spokojnie, a nie przeciwnie – aby nie zauważył, że nas skrzywdził ten, kto to uczynił – lecz ze spokojnym obliczem i cichą duszą powinniśmy cześć okazywać tym, którzy nasz krzywdzą, tak jak osoba, która by chętnie całowała stopy swoich prześladowców. I abyśmy tę cnotę posiedli, patrzeć musimy na Chrystusa, w jaki sposób On z wyrozumiałością to wszystko znosił. Gdy bowiem wpatrujemy się w ten przykład, daje nam on męsto, abyśmy nie żywili w sobie urazy. Powinniśmy też Go naśladować, abyśmy w czynach i mowie zachowywali prostolinijność, bez żadnego udawania czy dwulicowości.
(św. Aniela z Foligno, Objawienia, listy i pouczenia, Pouczenie XXVIII [fragm.])